Powroty
Wrócisz? Nie wypada dzisiaj trzecia
środa popielcowa w roku przystępnym
do spontanicznych zbrodni
zacieram ślady.
Słyszysz? Puszczają mi nitki
wilgotnej ściereczki, na stojaku
wiszą płaszcze, skórzane wdzianka
przepalone do jutra
wszystkie wyczyszczę, przekrwione oczy
zapadają się w mysiej norze
pułapka.
Ojczulek? Zamykam walizki
przeprowadzką na drugą stronę
lustra pękają latami.
Zbieram niepotrzebnie wykolejone
ramki, wypadam z obrazka
pociąg do akryli ostatnim
peronem.
Homo sacer. Motorniczy gwiżdże o świcie
czwarte przykazanie, dziewczynko nie strój
czyni humorki, nocne podniety
na niewłaściwych torach, zbaczam z drogi
krzyżowej dla dzieci pokolorowałam
tramwajową pętlę, za trzepakiem
wiszą huśtawki.
Mistrz
Zmęczenie porasta powieki, w czarnym płaszczu mężczyzna sieje
groch z zamętem, nie pamiętam ile mam lat odkąd
przygoda nabiera kolorów, tęczówki puchną od słów,
skręconą kostkę należy obłożyć lodem, dziecko unieś głowę
na złamanym wafelku.
Lecieliśmy do Chicago palcem po zimnej herbacie, wyłączyli
stację zagraniczną, wiadomości rozchodziły się jak masło
w nieświeżym podkoszulku stał przy bujanym fotelu,
kręciło mu się w głowie, pierwszy lot samolotem smakuje turbulencjami
pomiędzy kuchenką, fartuszkiem
rozbitym wazonem.
Obcięłam paznokcie, wrzuciłam do zbiornika z wodą
stanęło w gardle przekleństwo rzucone na dobre,
sny chowają się za zasłoną, pod krzyżem spała plastikowa maryjka świeciła
nocna latarnia, sygnał satelity odmówił
nocne pacierze.
Telefon zadzwonił, w słuchawce prosili o interwencję
wola boska rękę ma ciężką, nigdy nie lubił technologii
nieobliczalnej do czterdziestu programów, nikogo nie ma
w domu sąsiadów, topią się w umywalce
przechylił gniew, nalało się samo.
Dużo patrzy na jabłonkę, złamała się
w połowie jabłka ściągnęłam fatum,
teraz dzieli przez cogito wszystkie fotografie,
zbiera dziurawe opony, daleko nie pojadą po autostradzie
pomnoży kredyty przez sum, weźmie ergo
na barana pochowany w telewizyjnej antenie.
Na śniadanie zje bekon z nieświeżych jajek, „śmierdzi tu” –
z ust Maryjce się wyrwie,
wszystkie baby, instrukcje obsługi pilota
schowa pod pachą, statkiem sterować wszyscy potrafimy
na białych myszach zmierzamy
prosto do ciemnej piwnicy.
Wszystkie szarlatany mają brudną filozofiję
Może powinniśmy porozmawiać
w odosobnieniu mrożonym przez alleine chichocze samotność
wymierzyć
policzek
ocieram o ziemię błogosławieństwo rzucone na rogi
kulawego kozła.
Może powinniśmy zaplanować
ukłucie napędzane w okolicach szyi przecieka ropą stara rynna
spadają
pauzy
na głowie odpoczywają krople zeszłego lata
poznanie wtórne.
Może powinniśmy zapominać
wyprowadzki pachną zgorzkniałym żwirkiem trzy razy wymienić kuwetę
dojrzewanie
tytoniu
papierosem przycinam bazgroły na pustej tablicy
ostatki credo.
Może powinniśmy wypić
zimne ścieki barman polej do dna pękają szorstkie struny głosowe
utopić
Fausta
ktoś śpiewa nad grobem zepsutej śmierciarki psalmy o
pobudce kuglarzy.
Ilustracje: Katarzyna Tereszkiewicz
Katarzyna Tereszkiewicz – urodzona w 1996 roku w Rzeszowie. Absolwentka
Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych w Rzeszowie. Aktualnie studentka V roku Grafiki w
Instytucie Sztuk Pięknych Uniwersytetu Rzeszowskiego. W swoich pracach nie zamyka się
jedynie na działania graficzne, często łączy ze sobą różne dziedziny sztuki i ich techniki.
Uczestniczka wielu wystaw krajowych i zagranicznych, m. in. HIT- og AVTRYKK-festivalen
2019 w Norwegii, The State of w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Kettos Portre na
Węgrzech, LITHO-Kielce 2018, Art and Science w Warszawie, Rzeszowie i Lublinie.