to nie jest świat dla starych mitów
płyń, płyń, płyń – mówiła ryba
mam odruch obronny – żadnych śmierci więcej,
uciekający toną, tonący opalizują,
opalizujący gniją i nawet nie wiadomo
w jakim niebie powypływają,
dziewczynka w sitowiu
przeklina czaple, czaple brodzą,
burzą wodę hałasem,
przerażają hałasem czteroletni świat,
płyń, płyń, płyń – mówiła rybka
bezruch to zimno,
zimno opalizuje,
zimno rozrywa tatarak na czaple,
a czaple na strach,
zamiast serca mały drozd w podklejonym błotem gnieździe,
uderza tak często, że wzbudza fale,
z odpływem wzejdzie sierp,
opalizujących oddzieli od przemarzniętych,
wygoni czaple
płyń, płyń, płyń – powie księżyc
muzeum krzeseł
długo nosiłam w sobie zapach kurzu
pożółkłe fotografie gruźlicę dziadka
spowiedzi matki jej rozmazane oczy
buteleczki proszków nasennych
pięści ojca krzyk ojca
i interwały pomiędzy
z ciszą tak twardą że można by o nią złamać nóż
i nóż też nosiłam
miał przeciąć strzępy dzieciństwa a później rdzewieć w ziemi
(czyściłam tym nożem paznokcie)
teraz mam w sobie zapach tymianku
a pokój w którym się urodziłam nie istnieje
jestem wędrującym meblem nie przyjęłam się w ziemi
moja cierpliwość to cisza – odkładająca się korozja
coraz ciężej od niedonoszonych zmarłych
śpię z nożem
zmyślam zapachy i uczę się ich na pamięć
wybieram łąkę na której urodzę zbrodnię:
dam ci na imię mlecz
nie pozwolę ci spać bez imienia
Ilustracje: Emilia Ptak-Gwiazda
Emilia Ptak-Gwiazda przerwała studia, aby podróżować. Nie przyniosło jej to pieniędzy. Rysuje od lat. Ostatnio widziała wronę siwą, która w dziobie trzymała opakowanie po margarynie Delma.