Mariusz Sambor – proste odpowiedzi
z cyklu: Nieoczekiwane przestoje w chmurach… Szał? Może i szał, ale kiedy w końcu się przywlokłem, szału nie było. Wszyscy stali przed wejściem ze swoimi telefonami. Nikt jeszcze nie patrzył na burzę, która ledwo, ledwo, ale już gdzieś nad północnym horyzontem ukazywała błyskające oblicze. Dopiero gdy zagrzmiało, tłum w końcu się rozstąpił. Teraz trzymali w …