Martyna Żak – Twarze, maski, maseczki
O godzinie 16:04, dokładnie dwie minuty i czternaście sekund po zamknięciu służbowego laptopa, usłyszała pukanie do drzwi. Zdziwiona, że to pewnie ktoś mieszkający w tej samej klatce – bo wcześniej nie zadzwonił domofonem – poszła otworzyć drzwi. Zobaczyła w nich niestarego mężczyznę, plus minus trzydziestopięcioletniego, całkiem przystojnego (wzrost około metr osiemdziesiąt, ciemne i krótko …