I tobie też
Dzień kobiet na stacjach orlen?
Bynajmniej. Światło pada
na czystą szybę i wchodzi jak pięta w masło.
Byt dotyka wycieraczki i przenika kurz.
Nic nowego, odwracam twarz, mrużę oczy.
Noc puka puk puk i wżera się sen wż wż,
w którym ojciec mówi o chodzeniu do kościoła.
Tak naprawdę to monolog o powinnościach
i czy naprawdę nie może się śnić nic przyjemniejszego?
Zaraz potem zrywamy się i truchtamy nerwowo
niczym szable szczypiorku na mrozie.
Nie jest tajemnicą, że j a k o ś n a m n i e z a l e ż y.
Taki ekosystem z naciskiem na system.
A nie mówiłam, żebyś dmuchał w ten kurz, co go starliśmy jak wilgoć.
Mielibyśmy widoki, i skąd ci się bierze ten cały mętlik?
Żadnych przebłysków czy finezji.
Czysta mięsista niemoc.
Tymczasem płynność, kapią kolejne godziny
i inne zwierzęta schodzą się po skończonym dniu,
po wypełnieniu innych nor potem, kałem, rysikiem ołówka,
zapisem nut i całą partyturą bzdetów. Dzwonię do ciebie bez powodu.
Posłuchać jak rozpinasz rozporek przed sikaniem albo podważasz kluczem
kapselek. Tsyk.
Chciałoby się jakoś dotknąć sensu a tu rzeka meandruje
w zakolach precyzji. Zręby leśne i nieustający wkurw.
Byłam na ulicy, ale kto nie był. A teraz pali mi się ziemia pod ustami.
Ilustracja: Dominika Chmielewska
Studentka grafiki, uwielbia projektować znaki, loga czy identyfikacje wizualne, ale często daje również upust twórczemu chaosowi w postaci licznych kolaży oraz ilustracji. Pasjonatka piesków, roślinek i herbaty z miodem.